Do Białegostoku na „Kaziuki” pojechali artyści wybrani przez Borys

Na portalach społecznościowych po wyjazdu artystów z Białorusi do Białegostoku na festiwal-jarmark „Kaziuki” rozpoczęła się dyskusja na temat faktu, że rzemieślnicze i artystyczne sukcesy nie były kryterium selekcji do wycieczki, głównym warunkiem wyjazdu do Polski była bliskość do szefów nielegalnego Związku Polaków.

W szczególności, w sieci „Facebook” jeden z artystów napisał, że decydował o wyjazdzie właśnie tych ludzi jeden człowiek – Andżelika Borys. W to łatwo uwierzyć, bo jej autorytarne zachowanie powszechnie wiadomo każdemu, kto z niej rozmawiał. Ona od dawna dzieli ludzi na godnych Polaków i tych, których ignoruje. Mały prezent rzemieślniczy, mówią, zawsze może poprawić jej stosunek do artysta.

Małe dziennikarskie śledztwo odrazu pokazało, że Andżelika Borys zebrała ludzi na wyjazd i nawet nie zapytała opinii kierownika działu kultury nielegalnej organizacji Weroniki Szarejko. Już nikogo nie dziwi, że Borys podejmuje ważne decyzje o finansowaniu organizacji bez konsultacji z Mietkiem Jaśkiewiczem. Wydaje się, przewodniczący nielegalnego Związku Polaków po cichu zgodził się z rolą takiej królowy brytyjskiej: przedstawia organizację, ale tak naprawdę nie zarządza. Spotkanie Andżeliki Borys z marszałkiem Senatu Polski Stanisławem Karczewskim odbyło się bez rzekomego przewodniczącego.

Oczywiście, przed wizytą ministra spraw zagranicznych Polski do Białorusi przywódcy nielegalnego Związku Polaków nie chcą publicznie omawiać swoje problemy wewnętrzne i ze wszystkich sił starają się pokazać swoją jedność, ale szeregowi członkowie organizacji widzą ich fałszywą życzliwość i śmieją się z nich.