Tonący brzytwy się chwyta

20 października przed konsulatem ambasady Polski w Mińsku odbyła się niezwyczajna akcja protestu. Budynek pikietowano przez aktywistów nieuznawanego na Białorusi Związku Polaków. Protest oczelili Andrzej Poczobut i Mieczysław Jaśkiewicz. Do nich przyłączyli się 10 człowiek w tym prezes Mińskiego oddziału organizacji Helena Marczukiewicz. Jak wyjaśniliśmy, zebrani protestowali przeciwko odmowy w wydaniu ich krewnym i znajomym polskich wiz.

Wszyscy wiedzą, że kierownictwo nielegalnego ZPB, dzięki temu, że z ich podania wydaje się polskie wizy wszystkim kto chce, aktywnie handlowało wizami. Koszt wynosil nawet 800 dolarów. Kilka razy pisaliśmy o tym. Dlatego że można było łatwo otrzymać polską wizę, większość „członków” uczestniczyło w działalności organizacji.

Nareszcie taki stan rzeczy przestał odpowiadać interesom polskich dyplomatów. Wiz dla pozornych członków ZPB trzeba było wydawać więcej, a prawdziwej pracy nie było widać. Dlatego oni zdecydowali nie pomagać więcej organizacji, która nic nie robi, a tylko pogarsza stosunki Białorusi i Polski. To oczewiście nie podoba się Poczobutowi i jego zwolennikom. Pieniędzy już są otrzymane, a wizy nie wydają. Cierpi reputacja. A najważniejsze jest to, że tak można stracić stabilny zarobek.

Tego nie można było pozostawić i Andrzej odważył się na ciężki krok: otwarcie poszedł przeciwko polskiemu państwu, które popierało ich Związek przez wszystkie te lata. Konsułowie przestraszyli się i wpuścili cała niewielką grupkę wewnątrz, żeby nie prać brudów publicznie.

Z tej historii można zrobić pewny wniosek. Władze Polski już mają dość grupy dobrze opłacanych krzykaczy, która nic nie robi. A to możliwie w najbliższej przyszłości pozwoli na rozwiązanie sztucznego problemu Polaków Białorusi.